Narodziny

r.

Sara Esther Crispe
Jestem blisko rozwiązania, a jednocześnie, w jakiś sposób właśnie odkryłam, ze jestem w ciąży. Rzeczywistości te zderzają się, a jednocześnie uzupełniają się. Niektóre fizyczne, niektóre duchowe, niektóre emocjonalne, wszystkie bardzo rzeczywiste.
Moje dziecko w płodzie naciska na moją skórę. Zaczyna jej być niewygodnie w jej ścieśnionej kwaterze. Mało świadoma jest tego, że będzie gorzej, zanim zacznie być lepiej. Aby osiągnąć wolność, i ponownie posiąść przestrzeń, będzie musiała najpierw wejść w najbardziej ciasną cieśninę, w jakiej kiedykolwiek była.
W ciągu tych ostatnich, dziewięciu miesięcy wiele nauczyłam się o ciąży. Dowiedziałam się, że my wszyscy jesteśmy w ciąży, przez cały czas, ale w różnych punktach. Być może nie ma w nas rzeczywistego płodu; ale zdecydowanie jest idea, plan, cel. Coś, co rośnie, rozwija się, co „warzy się” w środku.Dowiedziałam się, że my wszyscy jesteśmy w ciąży, przez cały czas, ale w różnych punktach.
Rozpoznanie gdzie znajdujemy się w naszym procesie narodzin jest zasadnicze. Czasami jest to tak nowe dla nas, że nawet możemy nie wiedzieć, że jesteśmy w ciąży. Ale czasami nie czuje się właściwie. Czujemy się niekomfortowo, zmieszani. Być może nawet czujemy nudności – straszne nudności. Czujemy się pochłonięci przez coś, czego nie możemy zobaczyć, nie potrafimy wprost poczuć, a nawet zrozumieć Chcielibyśmy przekazać innym co się dzieje, ale nie ma niczego, co moglibyśmy pokazać, tylko jakieś komórki formujące się, zupełnie nierozpoznawalne, niewidoczne nawet dla najbardziej zaawansowanej technologii.


Na początku drugiego trymestru mamy lepsze pojęcie co dzieje się. Chociaż to w dalszym ciągu nie jest widoczne dla reszty świata. Rzeczywiście, my często czekamy aż do ostatniej chwili, zanim komukolwiek powiemy o naszej kondycji, być może jedynie z wyjątkiem dla naszych najbliższych: członków rodziny i bliskich przyjaciół.  Ponieważ wszystko jest w dalszym ciągu niestabilne. Nie jesteśmy pewni, że to, co zaczęło wydarzać się przetrwa, a cóż dopiero rozwinie.
Tak więc, w wejściu, w tę drugą fazę, pozwalamy sobie na pierwszy oddech ulgi. Pokonaliśmy jedną, główną przeszkodę. Na ten moment jesteśmy w pełni świadomi o rozwijającym się w nas życiu. To zostało potwierdzone przez profesjonalistów, a nawet zobaczone, bądź usłyszane przez różne przyrządy. Możemy nawet zacząć pokazywać małe zaokrąglenia brzucha. Choć większość ludzi obawia się nas zapytać, bo może po prostu przybraliśmy lekko na wadze. Czujemy się lepiej, choć zmęczeni, ale z odległa datą rozwiązania- porodu jeszcze nieobezwładnieni.
W miarę upływających miesięcy zaczynamy mówić innym, a nawet ci, którym nie mówimy sami mogą zobaczyć na własne oczy. Czujemy się bardziej wyluzowani i komfortowo w nowych dla nas warunkach. Jest to bardzo dla nas oczywiste, i choć nie wprost, ale również dla innych. Jesteśmy w trakcie procesu, procesu, który posuwa się we właściwym kierunku, ale przed nami, ciągle jest jeszcze droga. Faktycznie, jeżeli w tym momencie mielibyśmy urodzić, to nowe życie mogłoby nie przetrwać. Nie jest jeszcze przygotowane, aby pokazać się zewnętrznemu światu, nie jest wystarczająco rozwinięte. Może przypominać to, czym w końcu stanie się, ale na tym etapie jest po prostu zbyt słabe, aby przetrwać na zewnątrz naszego ciała, umysłu, duszy.
Tak więc my czekamy, próbujemy właściwie odżywiać się i robimy co tylko w naszej mocy,
aby zapewnić, żeby to nowe życie dobrze rozwijało się. Stosunkowo wcześnie zaczynamy czuć w środku kopnięcia i ruchy. Nasza kondycja zaczyna coraz wyraźniej być widoczna dla zewnętrznego świata. Ale jedynie ten, kto nosi potencjalnie nowe życie, rzeczywiście wie, rzeczywiście czuje  i ustanowił już związek z czymś, z kimś. Aby osiągnąć wolność, i ponownie posiąść przestrzeń, będzie musiała najpierw wejść w najbardziej ciasną cieśninę, w jakiej kiedykolwiek była, jaką  kiedykolwiek napotkała.
Aby osiągnąć wolność, i ponownie posiąść przestrzeń, będzie musiała najpierw wejść w najbardziej ciasną cieśninę, w jakiej kiedykolwiek była, jaką on/ czy ona kiedykolwiek napotkali. Jak ktoś może wyjaśnić niekończącą się miłość dla tego stworzenia w nas? Jak ktoś może wyjaśnić związek i więź, która uformowała się i nigdy nie zostanie przerwana? To jest niemożliwe. Nikt inny nie będzie wiedział, co istnieje pomiędzy obojgiem nas. Jeszcze nie. Może, tylko może, po samym porodzie.
Zbliżamy się w kierunku właściwego terminu. Jesteśmy w naszym końcowym okresie trymestru. Jednocześnie nikt, nawet najwięksi lekarze nie potrafią przewidzieć, kiedy ten moment nadejdzie.
Niektóre są wcześniej, niektóre we właściwym czasie, niektóre zawsze spóźnione. My czekamy. Jesteśmy gotowi? Czy to ma znaczenie? To wydarza się bez względu na wszystko. Każdy jest zaniepokojony. Każdy wie, że czas zbliża się, i wkrótce to, co jest ukryte w nas, w końcu zostanie ujawnione. Jak będzie wyglądało? Czy będzie to to, czego oczekiwaliśmy? Wyobrażenia? Czy zadowoli nasze oczekiwania? Czy my zadowolimy oczekiwania jego?
My tak bardzo chcemy wprowadzić to życie w nasz świat. Od tak długiego czasu przygotowujemy się, i w końcu jesteśmy gotowi wejść w tę nową rzeczywistość. Jesteśmy gotowi do oddzielenia nas samych od tego, co dotychczas było w nas samych, i podzielenia się tym z innymi. Bo w końcu, przecież nie stworzyliśmy tego wyłącznie dla nas samych. To byłoby egoistyczne. To nie miałoby celu. Wnosimy życie, aby wyrazić to, kim jesteśmy, gdy dajemy mu możliwość bycia niezależnym i wpływania na jego otoczenie.
Bóle porodowe zaczynają się. Stają się bardziej i bardziej intensywne, aż do punktu, w którym myślimy, że nie możemy tego dłużej znieść. To nowe życie jest w trakcie procesu opuszczania jedynego, znanego mu domu. To jest bolesne, podniecające, ogarniające lękiem, nie do uwierzenia. Pępowina jest w dalszym ciągu połączona. Jednocześnie wiemy, że musi być odcięta, aby nasze dziecko przeżyło.
Pierwszą rzeczą, którą słyszymy jest płacz. Wrzask przeszywa pokój i Pępowina jest w dalszym ciągu połączona. Jednocześnie wiemy, że musi być odcięta, aby nasze dziecko przeżyło. każdego wypełnia radością i miłością poza wyobrażalną. Sprowadziliśmy nowe życie, nowe stworzenia, ale jednocześnie jest to dopiero początek. Nie całkiem jesteśmy gotowi, aby to nastąpiło. Pępowina jest w dalszym ciągu połączona. Jednocześnie wiemy, że musi być odcięta, aby nasze dziecko przeżyło. Ona już nie dostarcza pokarmu z wewnątrz, przyszedł czas, aby oddychać powietrzem i rozwijać się w zewnętrznym świecie. Jeden proces zakończył się, ażeby natychmiast rozpoczął się drugi. Długa droga przed nami.
W końcu nastał czas celebrowania. Daliśmy coś temu światu. Zmieniliśmy coś. Dodaliśmy. Pomnożyliśmy. Może poprzez naszą sztukę, nasz głos, nasz biznes, albo nasze idee. Może fizycznie, poprzez wprowadzenie naszego dziecka, nowej generacji. Stale, zawsze, na zawsze – jesteśmy w stanie narodzin.
I to jest prawdziwy nasz cel. Zarówno mężczyzn, kobiet jak i dzieci. Zostaliśmy stworzeni, aby stwarzać.