Płynąc na fali narodzenia

r.

Płynąc na fali narodzenia
Sarah Zadok
Płynąc na fali narodzenia Kiedy nauczam używam białej tablicy i często zaczynam moje wykłady na temat przygotowań do narodzin dziecka prosząc kobiety o wyrażenie swoich skojarzeń związanych ze słowami „narodziny dziecka”. Od czasu do czasu zapisujemy na tablicy jakieś pozytywne słowa jak na przykład: „niemowlę”, ”ekscytacja”, czasem nawet „błogosławieństwo”. Ale bardziej typowe są słowa takie jak: „ból”, „strach”, „przytłaczające”, „utrata kontroli”, „śmierć”.
To są właśnie te słowa, które powodują, że trwam w tym biznesie.
Myśl, że okres ciąży i narodzin dziecka są bolesnym i niebezpiecznym wydarzeniem została w nas „zasiana” już w dzieciństwie. Jeżeli chodzi o mnie to nie widziałam nigdy hollywoodzkiego filmu, który pokazywałby poród inaczej aniżeli „nagły wypadek”.  Kiedy po raz pierwszy byłam w ciąży doświadczyłam absurdu „nowoczesnego folkloru” związanego z narodzinami, kiedy przymierzałam kapelusz w Jerozolimie. Sprzedawczyni przybiegła do mnie - kiedy podniosłam ręce, aby włożyć na głowę kapelusz - besztając mnie, i mówiąc…nie podnoś rąk powyżej głowy! Okręcisz pępowinę wokół szyi płodu”. Jest to nieprawdopodobny fenomen jak bardzo złe informacje i negatywna wyobraźnia są akceptowane jako absolutna prawda i przekazywane z jednego pokolenia na pokolenie następne.


Są cztery, zasadnicze podejścia: świadomość, pokora, cierpliwość i zaangażowanie
Jako wykładowca na temat porodów, matka oraz jako osoba głęboko przekonana we wrodzoną siłę i piękno porodu mam nadzieję, że uzbroję kobiety w wiedzę i w wiarę w ich wrodzone możliwości, aby z pełnym zaufaniem urodziły dziecko. Są cztery podejścia, które widzę jako zasadnicze narzędzia w tych przygotowaniach. Są to: świadomość, pokora, cierpliwość i zaangażowanie .
Pierwsze i najważniejsze to Świadomość: przez bycie świadomą naszych uwarunkowań i na podstawie konkluzji, jakie z tych uwarunkowań wypływają, możemy szczerze spojrzeć na nas same i na nasze lęki, aby zacząć przygotowywać się do porodu. Wiele z nas przyzwyczaiło się do ”komfortu życia XXI wieku”. Począwszy od automatycznej zmywarki, aż po nieniecące się spodnie, czy tygodniowe plany „zrzucenia nadmiaru wagi”; nasza kultura uwarunkowała nas tak, że unikamy rzeczy, które zawierają w sobie elementy ciężkiej pracy.
„Poród” [ang. słowo labor] na przykład jest wspaniałym słowem. Nazywa rzecz po imieniu.Jeżeli odszukasz ten wyraz w słowniku, znajdziesz następujące synonimy: praca, harówka, zmaganie, pot, wysiłek, pracowitość. Obrażę tutaj popularne hebrajskie błogosławieństwo „sze’ichije leach leida kala” - „abyś miała lekki poród”. Nie istnieje coś takiego jak lekki poród. Poród jest podróżą, która pociąga za sobą ciężką pracę. To nie jest łatwe. Nie obchodzi mnie jak szybko nastąpił poród lub jak dobrze może wyglądać matka, która właśnie rodzi dziecko. Stanie się matką dziecka, nie jest łatwe…
To jest dobre, cudowne, wzmacniające i oszałamiające doświadczenie, ale jest to ciężka praca. Bycie świadomą i zaakceptowanie faktu, że narodziny niosą z sobą wszystkie te wspaniałe synonimy tworzy podstawę dla mocnego doświadczenia. W miejscowości Albuquerque jest akuszerka Zuzanna Sttals, którą Pam England cytuje w swojej książce pt. „Narodzenie od wewnątrz”. Mówi ona, że przygotowuje kobiety do porodu, z następującą ideą w głowie: „Są trzy rzeczy, które są dane przy porodzie: jest to ciężka praca; to bardzo boli; ale możesz to zrobić. Takie jest sedno sprawy. Cała reszta, jest „mydleniem oczu”. Bycie świadomą realiów porodu, jego wzlotów i upadków jest uczciwym podejściem, które da możliwość rzeczywiście BYCIA OBECNĄ i doświadczenia porodu w najbardziej głęboki i pełen znaczenia sposób. Bycie świadomą gdzie jesteśmy (fizycznie, duchowo, emocjonalnie), z kim jesteśmy i co tak naprawdę robimy doprowadza nas do porodu w głęboki, szczery sposób.
Narodziny dziecka są podwójnym procesem: pierwszym i najważniejszym są narodziny dziecka lecz po drugim, często przeoczonym, są narodziny matki. Tak więc nasze przygotowania powinny być podwójne. To, co jest zasadnicze w przygotowaniach w obu aspektach narodzin, to głęboka świadomość samej siebie i własnych poglądów dotyczących narodzin dziecka.  Na przykład: „Czego boję się?”, „Jaką będę matką?”, „Czy poradzę sobie z tym?”. To są głębokie pytania, które są podstawą naszego wyobrażenia o sobie, o naszych poglądach na temat narodzin i poglądach o nas samych i naszym ciele. To są pytania, które powinniśmy sobie zadać dużo wcześniej. Te same pytania będą nam towarzyszyły w naszej drodze do sali porodowej i będą z nami w czasie całego porodu.
„Poród” [ang.labor] jest wspaniałym słowem, „czarne nazywa czarnym, a białe nazywa białym”.
Znalezienie przez nas odpowiedzi nie jest łatwe. Poród to obietnica. Jak mój ojciec lubi mówić: „fakt, że coś nie jest proste, nie znaczy, że nie jest dobre.”
Następnym krokiem jest Pokora. Pomyśl tak: tym, kim jesteś w życiu, tym jesteś w czasie porodu. Pokornie, nieprawdaż? Wiele kobiet, które na co dzień są ‘zrelaksowane’, które rzeczywiście żyją „chwilą”, często podchodzą do porodu w bardziej ‘zrelaksowany’ sposób, pozwalają mu nastąpić. W przeciwieństwie do tych z nas odrobinę bardziej spiętych, które będą musiały popracować odrobinę bardziej nad częścią „pokora”. Kiedy pozwolimy sobie być bardziej pokorną - przez „pokorną” rozumiem: ciszę (wewnętrzny spokój), otwartość, spokój, pustkę, akceptację, pogodzenie się z dynamiką wydarzeń, unieważnienie naszego ego, „poddanie się” z naszą kontrolą nad niewiadomą porodu – wtedy utworzymy przestrzeń, do której może wejść nowonarodzony. Pokora pomaga nam otworzyć się. Musimy ustąpić. Nie walczyć. Krok ten wymaga akceptacji faktu, że w porodzie nie ma żadnych obietnic. Tak jak nie ma żadnych obietnic w  życiu.
Brak pokory (w słownictwie chasydzkim „jeszus”) ma psychologiczną manifestację. Kiedy jesteśmy przestraszone lub przerażone ciało produkuje wspaniały hormon, który nazywa się adrenaliną. Adrenalina nie jest hormonem „pokory”.
Pam England w swojej książce pt. „ Nawet papierowy tygrys potrafi ukąsić” wspaniale wyjaśnia to zjawisko w następujący sposób: wyobraź sobie, że twój poród jest w dżungli. Przebiega spokojnie i pięknie: papugi śpiewają ci serenady, małpy huśtają się na gałęziach, a ty znalazłaś miękką, cichą kępę trawy, na której urodzisz dziecko. Nagle, czujesz grasującego w pobliżu tygrysa. Jak myślisz, co stanie się z twoim porodem? Może ci się wydawać, że masz w tej sytuacji wybór, ale twoje ciało już dokonało decyzji. Żadna matka nie może urodzić dziecka jeżeli czuje, że jest w niebezpieczeństwie lub wyczuwa zagrożenie. Wierząc, że w miejscu twojego porodu jest tygrys, rzeczywisty bądź nie, twoje ciało włącza naturalną reakcję na zagrożenie: produkuje adrenalinę, która „zasila” reakcję ciała: „walka lub ucieczka” i staje się odpowiedzialna za skurcze porodowe macicy. Skurcze nastąpią, kiedy powróci poczucie bezpieczeństwa.
Problem jednakże polega na tym, że nasz system nerwowy nie potrafi rozróżnić pomiędzy rzeczywistym a wymyślonym tygrysem; po prostu reaguje na nasze wyobrażenia. Tak więc jeżeli marzymy by nasz poród był mocnym i pełnym znaczenia doświadczeniem, powinnyśmy sprawdzić „naszego tygrysa” i upewnić się, że stworzyłyśmy właściwe warunki, które umożliwią i dadzą nam poczucie bezpieczeństwa, otwartości i pokory.
Kolejną cechą, która może nam pomóc przygotować się do mocnego doświadczenia porodu jest cierpliwość. Cierpliwość oznacza nasze zrozumienie, że poród ma swoje własne poczucie czasu. To nie może być jedynie intelektualne zrozumienie, musisz to głęboko pojąć. Bardzo dużo kobiet uprzedza pojęcie dotyczące tego jak długo poród „powinien” trwać.  Jeżeli mamy obsesje dotyczące czasu i jeżeli zbyt mocno angażujemy naszą psychiczną energię w zastanawianie się: kiedy skurcze porodowe powinny nastąpić jak długo już rodzimy, ile czasu więcej nam to zajmie, i że tak bardzo już nas boli, i od tak długiego czasu, co stanie się, itd., itp. to możemy w ten sposób dać niezłe przedstawienie pt. „niepokój” naszej macicy. W momencie, kiedy nasza macica ‘wie’, że nie jest „obserwowana”, może zrelaksować się i robić to, do czego została stworzona. Bądź cierpliwa. Przyjmuj skurcz po skurczu .
A przy okazji, cierpliwośćŻadna matka nie może urodzić dziecka, jeżeli czuje niebezpieczeństwo lub ma poczucie zagrożenia ma centralne znaczenie, aby pomóc kobiecie w przetrwaniu dziewiątego czy dziesiątego miesiąca ciąży. Dziecko przyjdzie na świat kiedy wszystko będzie przygotowane, nie wcześniej. Jeżeli nie nadszedł czas porodu dla ciebie, twoje ciało i płód nie są przygotowane do porodu. Nie pomogą żadne „ przyśpieszające wynalazki”, które jedynie mogą „pogonić cię” do toalety. Bądź cierpliwa, dziecko nie ma żadnych innych planów, ono urodzi się. Raz jeszcze: dziewiąty i dziesiąty miesiąc przeciągającego się czasu ciąży jest okresem cierpliwości, potrzebnej w czasie porodu – i oczywiście czasem wnikliwego przygotowaniem się do rodzicielstwa.
I w końcu, doszliśmy do zaangażowania. Aby na prawdę się zaangażować w ten proces powinnyśmy wiedzieć kim jesteśmy (ta część, to świadomość), następnie musimy zaakceptować naszą rzeczywistość (ta część, to pokora), a następnie powinnyśmy być cierpliwe w ramach rozwijającej się sytuacji. Kulminacyjnym krokiem jest zaangażowanie się w narodziny twojego dziecka. Czasami w „kleszczach porodu” zapominamy, że wszystko to, to narodziny naszego dziecka. Dziecko będzie urodzone bo czas, kiedy możemy być w ciąży jest ograniczony… tak więc, kiedy zaczyna się poród, poświęć siebie do „bycia tam”, do narodzenia twojego dziecka. Ja myślę, że jedną z najlepszych kampanii reklamowych kiedykolwiek przeprowadzonych, była kampania reklamowa „Nike” – „Just do it” – „Po prostu, zrób to.”. Widziałam wiele kobiet w trudnych porodach, z reguły w czasie zbliżania się porodu i w czasie „parcia”, które mówiły: „nie mogę tego zrobić, zatrzymaj to, nie chcę tego robić więcej”. Moja odpowiedź była: „Ty robisz to teraz”.
Bądź szczera wobec siebie i odpowiedz sobie, gdzie obecnie jesteś. Poproś o pomoc, kiedy poczujesz, że potrzebujesz jej. Zaangażuj wszystkie siły do pokonania każdego, pojedynczego skurczu. Poświęć się i staw czoła strachowi i trudowi jakie ze sobą niesie poród. Rodzenie z pewnością i z zaufaniem wymaga twojego zaangażowania w poród, ze zrozumieniem i akceptacją tego, że nie jest to łatwe – gdyż w innym przypadku, nazywalibyśmy to inaczej.
Wiedz, że potrafisz zrobić to dlatego, że twoje ciało zostało tak zaprogramowane. „Po prostu zrób to”.
W związku z tym, że urodziłam się i wychowałam w Południowej Kalifornii, wyobrażenia, które zawierają pojęcie oceanu zawsze przemawiały do mnie a szczególnie metafora porównująca fale morza z porodem. Kiedy jesteśmy na oceanie i wielka, niebezpieczna fala jest na naszej drodze, często nasz instynkt podpowiada nam abyśmy uciekali od niej, wyprzedzili ją. Ale prawda, którą znają wszyscy surfujący jest taka, że im szybciej płyniesz, uciekając przed nią, tym ona staje się większą i mocniejszą… i automatycznie próba odpłynięcia od tej fali spowoduje, że ta fala wciągnie i zmiażdży nas pod sobą. Co w takim razie robimy?  Przede wszystkim dobrze oceniamy naszą sytuację i przyznajemy, że mordercza fala jest na naszej drodze. Kiedy zaakceptowaliśmy naszą sytuację, oceniamy nasze szanse; możemy albo zatonąć, albo płynąć. Wtedy, po głębokim wdechu, z wiarą w nasze umiejętności pływackie, wypływamy na powitanie fali. Płyniemy na fali. Relaksujemy nasze ciało i pozwalamy jej mocy i sile, aby przybliżyła nas do brzegu. Surfing w takiej sytuacji, podobnie jak poród, mogą być bliskie radości jeżeli patrzy się na nie właściwym spojrzeniem.