Szczodrość dziedzica

r.

W małym rosyjskim miasteczku Baczajkow mieszkał stary dziedzic. Dziedzic był nadzwyczaj szczodry – bez problemu zwalniał biedaków z należnych mu podatków, łaskawym okiem patrzył też na społeczności żydowskie zamieszkałe w jego włościach. Większość Żydów mieszkająca w okolicach Baczajkowa robiła z dziedzicem bardzo dobre interesy. Będąc schorowanym i słabowitym dziedzic często odwiedzał miejscowego lekarza – doktora Berthensona. Z konieczności, zaczął także coraz bardziej powierzać nadzór nad majątkiem swojemu zarządcy, który nie krył nigdy swoich antysemickich poglądów. Szybko więc dobre stosunki między Żydami a dziedzicem odeszły w niepamięć. W niecałe dwa lata społeczność żydowska Baczajkowa bardzo zubożała. Bieda pukała do wielu drzwi… Wielu z mieszkających w Baczajkowie Żydów była chasydami czwartego Rebego dynastii Lubawicz (znanego jako Maharasz, 1834-1882). Byli to bardzo prości ludzie, odwiedzali Rebego w Szabaty i święta, słuchając jego nauki, zadając mu pytania dotyczące ich życia. Nikt jednak nie odważył się zaprzątać głowy Rebego problemami, jakie mieli z zarządcą majątku dziedzica.                                                                                  Jednym z Żydów mieszkających w tej miejscowości był dobry znajomy starego dziedzica, pobożny chasyd Rebego z Lubawicz imieniem Szmuel. Podczas jednego ze spotkań z Rebbe, Maharasz zaczął pytać Szmuela o sytuację w jego miasteczku. Szmuel nie chciał niczego ukrywać – powiedział mu o wszystkich problemach. Rebe nie był wcale zadowolony, wręcz zaskoczony, że nikt mu dotąd nie opowiedział o sytuacji w Baczajkowie wcześniej. Udzielił też Szmuelowi dokładnych instrukcji: „Życie waszego dziedzica jest w niebezpieczeństwie” – powiedział, – „jedź zaraz do domu, powiedz dziedzicowi w moim imieniu, że jest śmiertelnie chory, i że lekarze nie maja już żadnych nadziei na uratowanie mu życia. Powiedz mu, że gwarantuję mu też, za każdą żydowską rodzinę, której pomoże w trudnym położeniu, dodatkowy miesiąc życia w zdrowiu”. Szmuel wrócił więc do domu, próbował się spotkać z dziedzicem, ale nie został wpuszczony…..                                                                                 Był piękny letni dzień i lekarz zalecił dziedzicowi przejażdżkę po okolicy. Szmuel już z daleka widział jak stary dziedzic wsiada do powozu, stanął wiec przy drodze, którą miał przejeżdżać. I rzeczywiście, gdy tylko dziedzic ujrzał Szmuela stojącego na poboczu, nakazał woźnicy zatrzymać się i zaprosił Szmuela do swojego powozu. Szmuel wówczas pośpieszył przekazać dziedzicowi wiadomość od Rebego. Dziedzic wysłuchał i poprosił Szmuela o sporządzenie dokładnej listy wszystkich biednych rodzin żydowskich mieszkających w jego włościach. Szmuel sporządził więc listę ponad 160 rodzin potrzebujących pomocy. Wkrótce kilkaset osób w Baczajkowa i okolic znów miało co jeść i miało się w co się ubrać. Stan zdrowia dziedzica nagle i wbrew oczekiwaniom lekarzy znacznie się polepszył… Rebe Maharasz zmarł kilka lat później. Pewnego razu Szmuel zjawił się niespodziewanie w Lubawiczach, i natychmiast udał się na grób Rebego Maharasz. Po wizycie na cmentarzu udał się do bejs midraszu i tam nagabywany wyjaśnił powód swojej nagłej wizyty – stary dziedzic, cieszący się do tej pory nadzwyczaj dobrym zdrowiem nagle zachorował. Wysłał go zatem na grób Rebego ze skargą. Według obliczeń dziedzica, jego szczodrość ofiarowała mu dodatkowe 14 lat życia, czyli jeszcze ponad rok. Nie rozumiał wiec powodu tego nagłego pogorszenia się jego stanu zdrowia. Kilka dni po tej wizycie dziedzic poczuł się znacznie lepiej…

(opracowane wg art. Yossy Gordon'a)