Czy wystarczy miłości dla dwojga?
Czy wystarczy miłości dla dwojga?
Oczekiwanie na nasze drugie dziecko
Myślałam, że druga ciąża będzie prosta
jak zmiana mokrej pieluchy. Wytrzeć, nasmarować kremem, zapiąć i odesłać małą. Robiłam to milion razy, dlaczego teraz miałoby być inaczej? Dlaczego kolejna ciąża miałaby być inna?
Jak wie każda matka więcej niż jednego dziecka moje przypuszczenia były całkowicie błędne. Zdałam sobie sprawę, że dokładnie tak, jak każde dziecko ma inną duszę, twarz, osobowość, tak też daje swojej matce inną ciążę.
W mojej ostatniej ciąży pierwszy trymest był koszmarem. Trzy pełne miesiące było mi niedobrze i z trudem znajdowałam siły, żeby zajmować się moją dwuletnią córką. Wyglądało to jakbym miała dziesięć sekund, żeby nacieszyć się faktem oczekiwania na dziecko, a potem, bez ostrzeżenia, dopadał mnie fizyczny dyskomfort. Doświadczałam wcześniej nudności, ale to nie przypominało niczego, co dotąd przeżyłam i zupełnie nie miałam nad tym kontroli. Przebrnęłam jakoś przez te pierwsze trzy miesiące, ale zamieniłam się z kogoś, kto czuł się błogosławiony, w hormonalny wrak, który zastanawiał się, czy jest gotów na kolejne dziecko.
Tak jak w pierwszym trymestrze najważniejsze było ciało, w drugim na pierwszy plan wyszła psychika. W czwartym miesiącu poczułam się lepiej i miałam więcej energii. Dało mi to tylko więcej okazji do rozważania co się stanie, kiedy pojawi się nowe dziecko. Miałam się zmierzyć z ostatecznym wyzwaniem. Dotąd moje życie koncentrowało się wokół mojej córki Isabel. Mam całe pudełko zegarków, których już nie noszę, bo żyję wedle 'czasu Isabel'; przestało być ważne co robi reszta świata. Kiedyś najważniejsza była praca i zainteresowania, teraz ona zajęła ich pozycję. Ona jest moim światem, żyję po to, żeby budzić się i widzieć jej ciepły uśmiech i kłaść się spać słuchając jej spokojnego oddechu. mam więc w to wpasować kolejne dziecko, pozwolić żeby pojawił się ktoś, kto zmieni wszystko pomiędzy Izzy a mną? Czy będę w stanie to zrobić?
Myślałam, że najtrudniejszą rzeczą w macierzyństwie będzie poród i dopilnowanie, żeby dziecko jadło wystarczająco dużo owoców i warzyw. Teraz jednak, kiedy w drodze jest to drugie, wiem, że prawdziwym testem będzie nauczyć się dzielić całą tę miłość, którą mam ofiarować. jedna z najbardziej przerażających prawd, z której musiałam zdać sobie sprawę na tej szalonej karuzeli zwanej rodzicielstwem.
Początek trzeciego trymestru. Siedzę tu, piszę i zastanawiam się jakim cudem nie doprowadziłam dotąd siebie (i mojego męża) do obłędu. Zostały jeszcze trzy tygodnie, a ja wciąż boję się porodu, tyle, że tym razem chodzi o stronę psychiczną a nie fizyczną. Jestem gotowa na bóle porodowe i żywienie się kostkami lodu przez dwa dni. Poradzę sobię z karmieniem piersią i niespodziewanymi wizytami rodziny.Ale czy będę kochała to małe tak głęboko jak Izzy? Czy będę się zachwycać każdym jego ruchem i piskiem tak jak zachwycałam się przy mojej pierworodnej?
Rozglądając się wokół widzę rodziny wszelkich kształtów i rozmiarów. Sporo z nich ma wiele dzieci i wygląda na to, że wiodą w miarę normalne życie. Zdaję też sobie sprawę, że moja mama poradziła sobie jakoś ze mną i moją siostrą. Dlaczego tak się denerwuję? Kiedy zostałam matką po raz pierwszy, pamiętam chwilę, kiedy zadzwoniłam do mojej mamy, żeby powiedzieć jej jak bardzo ją cenię. Prawda jest taka, że nie wiesz jak to jest być matką, dopóki sama nią nie zostaniesz. Tak samo czuję, że jest we mnie potencjał do głębokiego kochania wszystkich moich dzieci, ale nigdy się nie dowiem jak to jest mieć więcej niż jedno dziecko, dopóki nie będę go miała.Daj B-że nastąpi to wkrótce.
Wydaje mi się, że dzięki uczeniu się i studiom udało mi się przez ostatnie parę miesięcy naprawdę uwierzyć, że B-g uzbraja nas w umiejętności niezbędne do dbania o nasze dzieci. W końcu edukowanie i wychowywanie potomstwa jest jedną z micw danych żydowskim kobietom. Było to moje główne pocieszenie w ciągu tych ostatnich tygodni; dzięki temu mogłam na swój sposób cieszyć się ostatnim trymestrem ciąży. Zajęło mi prawie dziewięć miesięcy żeby ostatecznie pojąć, że to nie ja prowadzę minivana. B-g ma plan, musiał tylko wystawić moją wiarę pod Swój osąd. Z pomocą B-ga niezależnie od tego czy będę miała jedno, dwoje, czy dwadzieścioro dzieci będę spokojna wiedząc, że gdzieś w zakamarku mnie siedzi boska moc i mi kibicuje. Mam też nadzieję, że pewnego dnia podzielę się tymi myślami i przekonaniami z moimi dziećmi, tak, że one też będą mogły wyrosnąć na dobrych ludzi i dobrych rodziców.
6 sierpnia 2008 autorka urodziła zdrową dziewczynkę, Maję Angelinę i odkryła, że ma mnóstwo miłości dla dwojga...