Zostanę tu do przyjścia mesjasza
Zostanę tu do przyjścia Mesjasza
Robert Mazurek 21-11-2009, ostatnia aktualizacja 22-11-2009 00:05
Rabin Szalom Ber Stambler, przewodniczący wspólnoty Chabad Lubawicz Polska
autor zdjęcia: Piotr Nowak
źródło: Fotorzepa
Rz: Po raz pierwszy dotknął pan żonę po ślubie?
Tak, to prawda.
Nie mówię o pocałunku, ale nie trzymał jej pan nawet za rękę?
Dopóki nie wzięliśmy ślubu – nie.
Młodzi czytelnicy gotowi pomyśleć, że ma pan czułki i jest Marsjaninem.
(śmiech) Zobaczą na zdjęciu. Wie pan, jakie to piękne? Wtedy małżeństwo jest czymś wyjątkowym, specjalnym. A dla ludzi, którzy żyją ze sobą przed ślubem, jest tylko obowiązkiem. Do tej pory wszystko było dla nich przyjemnością, a tu nagle jakieś zobowiązania. To musi być dla nich strasznie smutny dzień.
A dla pana czysta radość?
Oczywiście, to było wyjątkowe święto. Dostaliśmy mnóstwo prezentów, było 600 – 800 osób.
Najbliższa rodzina.
Trochę więcej, choć rzeczywiście nas w domu była siódemka, u żony dziesiątka dzieci. Do tego wujkowie, ciotki, kuzyni i sporo przyjaciół.
U nas nie robi się mniejszych wesel niż na 300 osób.
Żonę poznał pan przez swatkę?
Tak.
We współczesnym świecie to jednak brzmi kosmicznie.
Młodzi mają nie tylko rozum, ale i serca. Gdy spotykają się w kawiarni, nie wiadomo, co bardziej działa: czy rozum, czy emocje.
Emocje są czymś złym?
Nie, ale decyzja o ślubie to poważny krok, trzeba być tego pewnym, nie ulec jakiemuś porywowi uczuć.
Pan nie uległ?
Było tak: do rodziców zadzwoniła swatka, oni opowiedzieli o wszystkim mnie i wiedziałem już, o kogo chodzi. Dina pochodzi z miejscowości odległej od nas o kilkanaście kilometrów. W Izraelu, jak pan wie, to sporo (śmiech).
Więc się nie znaliście wcześniej.
Nie, ale pytałem o nią, o jej rodzinę znajomych, mojego przyjaciela i brata, którzy tam mieszkali. Zrobiliśmy badania krwi, żeby wykluczyć możliwość chorób genetycznych i komplikacji.
Gdyby istniał konflikt serologiczny, nie pobralibyście się?
A po co, skoro i ona, i ja chcieliśmy mieć dzieci? Ale badania wyszły dobrze, więc spotkaliśmy się w holu małego hotelu. Według żydowskich zasad mężczyzna i kobieta, jeśli nie są małżeństwem, nie mogą być w tym samym zamkniętym pokoju.
I co robiliście?
Rozmawialiśmy, piliśmy wodę.
To było pańskie pierwsze spotkanie z dziewczyną?
Tak, jestem szczęściarzem. Żona spotykała się wcześniej z innymi, ale dopiero mnie uznała za odpowiedniego chłopaka.
Jak dług trwało narzeczeństwo?
Dwa miesiące i tydzień od pierwszego spotkania do ślubu.
To się pan uwinął!
My w Chabad Lubawicz staramy się, by nie trwało to zbyt długo, bo to taki czas, w którym młodzi niby są blisko emocjonalnie, ale jeszcze nie mogą być razem.
Pańska żona nosi perukę?
Tak.
Bo?
Są takie fragmenty ciała kobiety, które powinien oglądać tylko jej mąż, żaden inny mężczyzna. I włosy należą do nich, są dla nas wyjątkowo piękne.
Żona nosi wyjątkowo piękne peruki, tak czy inaczej może więc wodzić mężczyzn na pokuszenie.
Ale to nie są przecież jej włosy, a peruka nie musi przecież być brzydka, kobieta może wyglądać pięknie. A czy założy perukę czy jakąś chustkę na głowę, to wszystko jedno.
Włosy czy rygorystyczne zasady ubierania to przykład czegoś, co feministki nazywają uciemiężeniem kobiety przez patriarchalny judaizm.
Ja mogę tylko takie panie zaprosić do siebie do domu. Niech przyjdą i niech zobaczą, jak traktowane są kobiety. Na każde święta kupujemy im prezenty – to też jakaś oznaka szacunku. Kobieta oczywiście może pracować zawodowo i wiele z nich to robi, nie rozumiem więc zarzutów o złym traktowaniu kobiet, myślę, że wynikają one z niewiedzy.
Nie odczuwa pan konfliktu między pańskim stylem życia a tym, jak żyje świat?
Widzę różnicę, ale nie czuję konfliktu.
Czym dla pana jest ortodoksja?
Jestem Żydem religijnym bez kompromisów, przestrzegającym wszystkich zasad i jestem z tego dumny. Jeśli to jest ortodoksją, to jestem ortodoksyjny.
Współczesny świat nazywa ortodoksów fanatykami.
Fanatykiem na pewno nie jestem.
Powiem jak liberał: żaden fanatyk nie przyzna się, że jest fanatykiem.
OK, możemy się przerzucać stereotypami, ale ja staram się być przyjazny wobec świata, niczego mu nie narzucam, tylko żyję według swoich reguł.
I wierzy pan w Torę dosłownie?
Zasadniczo tak.
Bóg stworzył świat w sześć dni?
Oczywiście, że tak.
A Matuzalem żył 969 lat?
Tak.
Jak to jest być człowiekiem tak głęboko zanurzonym w tradycji i żyć we współczesnym świecie?
Odpowiedź jest bardzo prosta – skoro to Bóg stworzył świat i dał nam naszą tradycję, to znaczy, że życie według niej jest możliwe. Bóg bowiem nie kazałby nam dźwigać ciężarów nie do udźwignięcia.
„Nie złamię trzciny nadłamanej i nie zgaszę knotka o nikłym promyku” – mówi prorok Izajasz.A Talmud powiada, że nie nałożysz na wielbłąda ciężaru, którego on nie może unieść. Czasem to łatwe, czasem trudniejsze, ale tak ma być.
Rozumiem, że tak się da żyć…
Nie tylko da! Tak się żyje bardzo łatwo! My nie rezygnujemy z nowoczesności, z telefonu komórkowego czy zmywarki do naczyń. Mam stronę internetową i adres e-mailowy Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.. Bóg tak stworzył świat, byśmy go się nie bali, tylko go używali.
Współczesny świat w religii najczęściej widzi zagrożenie, twierdzi, że przeradza się w fanatyzm i prowadzi do wojen.
A co to jest współczesny świat? Zawsze można znaleźć przyczynę, dla której nie żyje się według praw Bożych: Tora została napisana już dawno, świat się zmienił i tak dalej. Ale też człowiek ma wolny wybór, może słuchać Boga lub go odrzucać.
Nie ma pan wrażenia, że coraz częściej odrzuca?
Wie pan, jak wielkie jest odrodzenie religijne na Ukrainie czy w Rosji, jak pełne są tam synagogi? Albo jak popularne stało się studiowanie kabały? Każdy człowiek ma duszę, która w pewnym momencie się budzi i stąd tęsknota za duchowością.
Profesor Peter Singer mówi, że Bóg jest najgłupszą ideą, którą człowiek wymyślił.
Na to nie ma odpowiedzi. Holokaustu dopuścili się ludzie, którzy należeli do klubu inteligencji, jak Hitler i jego towarzysze. Tyle tylko, że ludzki rozum jest ograniczony i popełnia błędy – nieograniczony jest dopiero Bóg. Świat, jeśli mówimy o wartościach, nie zawsze osiąga postęp, to prawda, ale gdy patrzę na młodzież, to jestem przekonany, że ona się obudzi, bo widzi, że jest nie tam, gdzie powinna.
To dotyczy tylko judaizmu czy też innych religii?
Myślę, że ta tęsknota za duchowością jest szersza. Wrócę do kabały – interesują się nią nie tylko Żydzi, ale też, przez takich ludzi jak Madonna, wyznawcy innych religii. Zresztą wystarczy spojrzeć na Polskę, jak dużą rolę odgrywa tu – ku mojemu zaskoczeniu – religia.
Jak pan to odbiera?
Bardzo pozytywnie. Myślę nawet, że chciałbym, by tam, gdzie mieszkają Żydzi, synagogi były tak pełne jak kościoły w Polsce.
Judaizm jest pełen surowych zasad moralnych, od których świat odszedł.
Nie sądzę, by religia stała w sprzeczności z zasadami współczesnego świata. Mówimy tylko, że wszystko powinno mieć swoją właściwą formę. Chcesz zarabiać? Proszę bardzo, ale podziel się dzesięciną z biednymi. Kobieta? Tak, jeśli to twoja żona.
I tak ze wszystkim.
Świat nie chce tych ograniczeń. W teleturnieju w MTV dziewczyna wybiera sobie chłopaka lub dziewczynę, z którą się prześpi.
I pan myśli, że ci ludzie są szczęśliwi? Ilu z tych ludzi się rozwodzi?
Pewnie wszyscy.
I pan myśli, że to dla nich nie problem? Że nie chcieliby trwałej, kochającej się rodziny, szczęścia, jakie ona daje? Niereligijni Żydzi, których spotykam, zazdroszczą nam rodziny, oparcia w bliskich. Rozumieją, że szczęście rodzinne można mieć, tylko przestrzegając wartości i zasad religijnych.
Gdzież ten pęd ku rodzinie? Świat pełen jest trzydziesto-, czterdziestoletnich singli.
Kiedy oni zrozumieją, że popełnili błąd, a zrozumieją, będzie już za późno. Znam takich, którzy już żałują.
Część ortodoksyjnych Żydów nie mówi po hebrajsku, bo to święty język, więc posługują się jidysz.
My w Chabad Lubawicz mówimy po hebrajsku, choć ja dobrze znam jidysz. Gdyby moje dzieci też znały, to pewnie byśmy tak rozmawiali, ale one za to lepiej ode mnie mówią po polsku.
Część religijnych Żydów nie uznaje Państwa Izrael i nie służy w armii.
My uznajemy i idziemy do wojska – moi bracia byli, ojciec.
Chasydyzm, nurt ortodoksyjnego judaizmu, ma wiele odmian.
Chabad Lubawicz wywodzi się z miejscowości Lubawicze, na terenie dzisiejszej Białorusi. Mieliśmy siedmiu głównych rebe. Pierwszym był Schneur Zalman, ostatnim rebe Menachem Mendel Schneerson i po jego śmierci nie ma następcy – nie znaleźliśmy nikogo tak wyjątkowego, mądrego i świętego.
Ostatnio grupa działaczy żydowskich ujęła się za Michałem Kamińskim, oskarżanym o antysemityzm.
Cieszy mnie to, bo znam Michała Kamińskiego jako człowieka, który od lat robi wiele dobrego dla Państwa Izrael i dla Żydów. Kilka lat temu pomógł nawet mi, choć o tym nie wie, bo prosił go o to mój przyjaciel. Ja nie wiem, co Kamiński robił kilkanaście lat temu, może i coś tam było. To nawet dobrze, że teraz się to sprawdza, bo antysemityzm nie jest niczym dobrym, ale on przez te wszystkie lata udowodnił, że nie jest antysemitą, a wręcz przyjacielem Izraela.
Zarzucano mu lekceważenie zbrodni w Jedwabnem.
Kamiński z pewnością się zmienił, inaczej się wypowiada. Jeśli nawet popełnił błędy, to już je odpokutował. Byłem niedawno na trzydniowych uroczystościach w Łodzi z okazji rocznicy likwidacji getta. I kto to robił? Jerzy Kropiwnicki.
Dawny narodowiec.
Ja się nie zajmuję polityką, ale to znaczące.
To część szerszego zjawiska – przechodzenie prawicy na pozycje filosemickie.
Niech pan spojrzy na europejską lewicę. Czy Żydzi mogą u nich liczyć na zrozumienie? Izrael ma w Europie bardzo niewielu przyjaciół. A w Polsce na każdą żydowską uroczystość przychodzą przedstawiciele władz państwowych, spotykałem się z prezydentem Kwaśniewskim i Kaczyńskim, bywają premierzy, prezydent Warszawy.
Myśli pan, że Żydów i chrześcijan łączy wspólna cywilizacja judeochrześcijańska, czy też wzajemna wrogość poszła tak daleko, że te drogi rozeszły się na zawsze?
Widzę raczej postęp niż rozdźwięk, w czym upatruję ogromną zasługę Jana Pawła II, który zmienił stosunek katolików do Żydów. On był znakiem tolerancji dla Polaków i całego świata. Po jego pontyfikacie nie można mieć wątpliwości, czy w świecie jest miejsce dla religii żydowskiej.
Czytał pan Nowy Testament?
Nie. Nie czytałem też Koranu ani ksiąg innych religii.
Jak długo będzie pan w Polsce?
Dopóki nie przyjdzie Mesjasz. Nie planuję wyjazdu.
A skąd się pan tu wziął?
Nie mam korzeni polskich, urodziłem i wychowałem się w Kfar Chabad, osadzie w Izraelu.
Koło lotniska Ben Guriona.
Nigdy nie planowałem przyjazdu do Polski i ktoś mógłby powiedzieć, że to przypadek, lecz ja uważam, że kierował tym Bóg. Wiele ruchów chasydzkich dba głównie o swoich wiernych: budują jesziwy, szpitale, szkoły i tworzą swoje małe państwo. Chabad Lubawicz tym się od nich różni, że nasz rebe kazał nam dbać o Żydów wszędzie tam, gdzie oni są. Bo każdy Żyd, według naszej filozofii, jest policzony, jest ważny. Dlatego mamy ponad 3 tysiące centrów na całym świecie, na wszystkich kontynentach. Właśnie wróciłem ze spotkania w Nowym Jorku, gdzie na kolacji było ponad 5 tysięcy osób, to niesamowite doświadczenie.
Jak trafił pan do Warszawy?
Jakieś sześć lat temu, byłem wtedy nauczycielem w jesziwie w Londynie, przyjechałem na kilka dni do Polski. Tutejsi Żydzi zaczęli pytać, czemu nas tu nie ma, ja po powrocie zgłosiłem potrzebę założenia tu centrum i wyznaczono mnie na wysłannika.
Od zawsze było dla pana oczywiste, że będzie rabinem?
Każdy chabadnik, nawet młody, wychowywany jest w ogromnym szacunku do wysłanników – tych, którzy poświęcili swoje życie i pojechali gdzieś daleko. To nie tylko poświęcenie duchowe – życie z dala od rodziny, przyjaciół, ale także rezygnacja z pewnego komfortu życia. W Izraelu nie ma kłopotu z kupieniem koszernej żywności, posłaniem dzieci do szkół religijnych.
A propos, od początku chodził pan do szkół religijnych?
Tak, najpierw cheder, potem jesziwa w Izraelu i w Kanadzie.
Czemu tylko te, a nie szkoły świeckie?
Dusza dziecka jest bardzo czysta, dlatego warto, by na początku wchłaniała tylko naukę w duchu religii. Jeśli drzewo od początku rośnie prosto, to takie już będzie, jeśli za młodu sadzonka się skrzywi, taka pozostanie. Zresztą religijni Żydzi odnoszą duże sukcesy w biznesie, prawie czy medycynie, bo nauka Talmudu, czytanie Tory świetnie szlifuje mózg.
Ale pan nie chciał tego spróbować?
Prowadziłem sklepik w jesziwie, to mnie interesowało, ale im byłem starszy, tym było dla mnie jaśniejsze, co mam wybrać.
I żadnego buntu przeciw rodzinie, religii?
Takie rzeczy się zdarzają, jasne, lecz im więcej czytałem, poznawałem nauki rebe, rozumiałem, jak to jest ważne.
Ani razu nie miał pan ochoty zrzucić kapelusza, jarmułki i zostać muzykiem rockowym w Australii?
(śmiech) Nie przyszło mi to do głowy. Może dlatego, że nikt z mojego środowiska nie traktuje religijności, wierności przykazaniom jako ciężaru. Ja po prostu nawet nie mam pokusy, by łamać szabat. To nie jest tak, że prowadzę wewnętrzną walkę dobra ze złem, w której dobro wygrywa, tylko to przychodzi naturalnie.
W szabat nie można wykonywać żadnej pracy, zapalać światła czy odbierać telefonu.
Teraz pomaga nam elektronika, która sama potrafi włączyć światło czy kuchenkę. A dzień bez telefonu bardzo się przydaje, mam go dla rodziny.
Utrzymanie koszerności nie jest trudne?
Da się to zrobić. Trzeba mieć osobne naczynia i najlepiej osobny zlew do potraw mlecznych i mięsnych, osobny piec. Różnych specjałów może i nie ma, ale podstawowe potrawy da się kupić bez trudu.
Jest w Warszawie jakaś restauracja spełniająca pańskie wymogi koszerności?
Jeszcze nie, ale będzie w ciągu kilku miesięcy. Bez problemu możemy kupić tu ryby i owoce, ale kłopot jest z mięsem, bo ubój koszerny pojawił się tu dopiero w ostatnich latach. Sprowadzamy więc mięso z Francji lub z Węgier.
Na plażę państwo nie chodzą.
Bo nie ma osobnych plaż dla kobiet i mężczyzn. Chodzimy w Izraelu, bo tam są.
Bywa pan w kinie?
Nie, w ogóle. Mamy DVD i dzieci mogą oglądać w domu filmy religijne, o świętach czy tradycji.
Jakieś rozrywki?
A co to znaczy „rozrywka”?
Entertainment.
Ach tak, mamy swoje śpiewy, tańce, czas, który spędzamy razem.
To jak pan odpoczywa?
Ja? (śmiech) Idę spać.
Wśród polskich Żydów niemal nie ma ortodoksów.
Zawsze podziwiałem polskich Żydów, którzy przeżyli Holokaust, komunizm. Gdyby porównywać nas do wojska, to my w Izraelu służymy w kuchni, w taborach, a oni są na froncie. To, że ja jestem religijnym Żydem, jest całkowicie naturalne, ale jeśli ktoś wychował się tu po wojnie i szuka swej religii, to znaczy, że jest mocniejszy ode mnie. Ja go szanuję.
Co dla polskich Żydów jest najtrudniejsze?
Psychiczne skutki Holokaustu trwają – ludzie boją się przyznawać do tego, że są Żydami, prowadzić aktywne życie religijne. Ja jestem tu po to, by im to umożliwić, jestem do ich dyspozycji.
Zdarzają się konwersje na judaizm ludzi niemających pochodzenia żydowskiego?
Bardzo rzadko, bo to bardzo trudne, ale całkiem sporo Polaków chce przejść na judaizm. Ja nie rozumiem dlaczego. Może jednak mają jakieś korzenie, może ciągnie ich coś innego – nie wiem, ale są tacy, którym się to udało i są ortodoksyjnymi Żydami. Pytam ich, czy żałują, bo mają teraz ciężkie życie, ale twierdzą, że nie.
Jak pana przyjęli Polacy?
Z ogromną życzliwością.
Mieszka pan razem z innymi Żydami?
Nie (śmiech)… Nie ma osiedla żydowskiego. Mieszkam w normalnym domu, z sąsiadami Polakami. Kiedy przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania, przyszedł nowy sąsiad i przyniósł nam bilety na koncert kantora z Nowego Jorku. Ja nawet nie wiedziałem, że taki koncert będzie, a on już kupił nam bilety w prezencie!
Może ma pan wyjątkowe szczęście?
Inny sąsiad zaprosił nas do domu za miastem i specjalnie z tej okazji kupił nowy grill! Czy ja, mieszkając kiedyś w Izraelu, mogłem przypuszczać, że spotkają mnie takie rzeczy?!
I żadnych nieżyczliwych reakcji, napaści? Opinia o Polakach jest taka, że zjadamy Żydów na śniadanie.
I kiedy ja słyszę takie poglądy, to opowiadam o swoich doświadczeniach. Macie we mnie dobrego ambasadora… (śmiech)
Jak w Szewachu Weissie.
On mnie wiele nauczył o Polsce, to prawda.
Ale na ulicy wygląda pan zupełnie inaczej niż reszta przechodniów.
Gdybym ubierał się cały na czerwono, też zwracano by na mnie uwagę, prawda?
Nic więc dziwnego, że ludzie się za mną oglądają, kiedy idę w kapeluszu i – to się chyba nazywa surdut albo po żydowsku: kapota.
Czasami mnie nawet zatrzymują i pytają o różne elementy stroju i to jest bardzo miłe, ja to lubię.
Nie spotkało państwa nic przykrego?
Kiedy ludzie patrzą na nas, na nasze dzieci, to raczej cieszą się, że są takie energiczne. Zdarza się, że nie wszystkie reakcje są przyjemne, czasem ktoś coś powie, krzyknie, ale to zdarza się wszędzie.
Generalnie spotykam się z dużym zainteresowaniem i czasem mówię, że chciałbym, by polscy Żydzi interesowali się judaizmem tak jak Polacy.
A co jest najtrudniejsze w mieszkaniu w Polsce?
Każdy Żyd słyszał o Zagładzie i o tym, co działo się na terenach Polski.
Ja mieszkam bardzo blisko Umschlagplatzu, warszawskiego getta i czasem mam do siebie pretensje, że ja się tu zbyt dobrze czuję, że jest mi tu tak dobrze!